11. listopad 2009
PO SZNURKU DO KŁĘBKA
Wczoraj po zaciętej walce zdołaliśmy pokonać U Cezara Białystok. Choć przegrywaliśmy do przerwy 11 punktami, to w drugiej połowie udało nam się zmobilizować i wygrać 87:77. Spotkanie z Cezarem we wtorkowy wieczór pokazało wszystkim fanom koszykówki czym naprawdę jest III liga. Faule techniczne, walka kosz za kosz, siniaki, zbite mięśnie i krew, to nieodłączny aspekt naszej kochanej Podlaskiej koszykówki.
Wydawało się, że Cezar ze swoim najnowszym zawodnikiem - Mateuszem "Matim" Kazimierczykiem dokonali niemożliwego, pokonując w niedzielę Mostostal. Teoretycznie niegroźny i stary zespół, który dał radę młodym, wybieganym graczom, nie spoczął na laurach, zaczynając spotkanie na bardzo wysokiej skuteczności. Kazimierczyk, który napędzał grę gospodarzy był praktycznie nie do zatrzymania przez całą pierwszą połowę. Dojlidy trzymały się wyniku, głównie dzięki szybkim atakom napędzanym przez Tomka Filipczuka, oraz rzutom z dystansu. Jednak to gospodarze narzucili swoje tempo gry dominując na deskach, oraz wykorzystując wszystkie rzuty osobiste. Ten właśnie aspekt był piętą achillesową Dojlid. Bez Grzegorza Taranty, oraz Łukasza Dunikowskiego Cezar wykorzystywał warunki fizyczne, oraz doświadczenie zdobyte przez 400 lat gry.
Sędziowie starając się zapobiec rozlewowi krwi, gwizdali bardzo agresywnie, dzięki czemu w połowie każdej kwarty obie drużyny miały już wykorzystany limit przewinięć. Słynne wejścia Matiego, okazały się za szybkie dla Piotrka Micewicza, który chcąc pokazać się w swoim tegorocznym debiucie, dawał się nabrać na wszystkie pułapki Cezara, przez co faulował wielokrotnie i opuścił boisko zaledwie w 2 kwarcie. Nie wiele wniósł także Marcin Biranowski, któremu po dość dobrym początku, puściły nerwy za co został ukarany przewinieniem technicznym.
Zygmunt Dydkowski widząc, że wynik ucieka, postanowił, po raz kolejny postawić na swoich młodych zawodników z Ełku. Niestety gospodarze cały czas zbierali piłki na obu tablicach, często nawet szczególnie się nie starając, gdyż wiele z nich po prostu wpadała im do ręki. Wszystkie te aspekty doprowadziły do jedenastopunktowej przewagi Cezara po I połowie. Zirytowani wynikiem i postawą w obronie zawodnicy Dojlid zacisnęli zęby i po błyskawicznej utracie 2 punktów na początku III kwarty wywalczyli parę łatwych punktów z przechwytów sprowadzając wynik na bezpieczną odległość.
Może to szczęście, może determinacja, ale fascynująca skuteczność gospodarzy wreszcie się skończyła. Często podwajany Kazimierczyk nie mógł sam dalej trzymać wyniku, przez co zmuszany zostawał podawać do swoich mniej utalentowanych kolegów, którzy nadrabiali brak umiejętności grą aktorską, oraz prowokacją rodem z ulicznych turniejów. Kończyło się to pchnięciami, upadkami, oraz kontrowersyjnymi przewinieniami technicznymi. Niestety z każdą minutą Dojlidy zbliżały się do prowadzenia, które uzyskali dzięki rzutowi Michała Komendy zza linii 6.25 na koniec III kwarty.
Zbliżony wynik tyko zaostrzył grę. Na szczęście w ostatnich minutach ponownie zabłysnął Michał Komenda wślizgując się w kluczowych momentach pod kosz, oraz znany już ze swoich cyrkowych rzutów Maciej Bałabuch. Zirytowani poziomem gry, sędziowie co chwilę gwizdali kolejne przewinienia, gdyż Cezar nie dawał już rady inaczej zatrzymywać rozpędzonych "Rolników". Skończyło się na tym, że Krzysztof Dębicki musiał opuścić parkiet z zakrwawionym nosem. Na jego miejsce wszedł Huber Bielski i wykonując jeden z dwóch rzutów osobistych, pogrzebał nadzieje Cezara na zwycięstwo.
U Cezara Białystok vs UKS Dojlidy Białystok 77:87 (23:22; 22:12; 15:28; 17:25)
Punkty U Cezara: Kazimierczyk 21(2), Grzybko 13(1), Gąsowski 11, Anikiej 2, Gil 2, Sakowicz 12(1), Michajłow 5, Czerepski 1, Matys 0;
Punkty Dojlidy: Bałabuch 26(2), Filipczuk 21(2), Dębicki 12, Micewicz 7, Biranowski 3(1), Sołtan 8, Komenda 7(1), Ostrowski 2, Bielski 1.