21. luty 2010

 

STRATY, STRATY, STRATY...

   Niestety zespół Dojlid odniósł kolejną porażkę na własnym parkiecie. Tym razem zawodnicy Ochoty Warszawa wyrwali im zwycięstwo, ale dopiero w końcowych sekundach spotkania.
   Obie drużyny nie wiedziały o sobie nic aż do pierwszego gwizdka. Osłabieni brakiem Micewicza i Bałabucha gospodarze nie wiedzieli czego mają się po swoich przeciwnikach spodziewać. Ochota wykorzystała to, bezlitośnie żerując na słabej koncentracji oraz brakach technicznych gospodarzy.  Dziesięć punktów bez odpowiedzi w niecałe cztery minuty dało wrażenie, że "Rolników" czeka masakra. Plan Zygmunta Dydkowskiego na sprawdzenia niedoświadczonych, ale sumiennie uczęszczających na treningi graczy spalił na panewce. Początkowe akcje gospodarzy nie kończyły się nawet rzutem. Piłka leciała albo w ręce obrońców, lub za linię końcową. Dopiero Łukasz Sołtan przełamał barierę psychiczną pokazując kolegom, że jednak możliwe jest trafienie do kosza. Goście jednak nie przestali napierać. Dobrze radzący sobie z piłką Jakub Szustak wjeżdżał co raz pod kosz, zdobywając punkty lub odgrywając do któregoś ze swoich podkoszowych kolegów, którym nie pozostawało nic innego jak tylko dorzucić piłkę wykorzystując przewagę wzrostu.
   Pomimo starań, nie udało się odrobić dwunasto punktowej przewagi. Warszawa doskonale odcinała Maćka Wróbla, który zazwyczaj słynął z dobrej skuteczności z dystansu. Doprowadziło to do tego, że "Sołtys" musiał na poczekaniu szukać sposobów na odrabianie strat. Nie widoczny przez pierwszą połowę Dębicki nie robił nic, prócz odgrywania piłki głęboko Do Dunikowskiego, który mimo usilnych starań braci Gorzelników, kończył akcję punktem lub rzutami wolnymi. Doprowadziło to do tego, że jeden z nich opuścił parkiet już w pierwszej połowie.
   Wykorzystując ten fakt, Dojlidy ustawiły strefę, która wreszcie nadała gospodarzom jakiś rytm gry. Szkoda tylko, że potrzeba było na to aż dziesięciu minut spotkania.
   Ochota jednak nie dawała Dojlidom wielu okazji na łatwe punkty. Dopiero w drugiej połowie gospodarze rozbudzili się do końca. Brak Kamila Gorzelnika mocno osłabił grę ofensywną Ochoty. Grający na świetnej skuteczności Sołtan mijał obrońców rzucając lub odgrywając na skrzydło dla Marcina Biranowskiego. Dobra gra Dojlid w obronie wraz ze skutecznością Sołtana doprowadziło to do remisu w czwartej kwarcie. Tam pomimo braku sił obu stron walka wciąż była zacięta. Jeszcze minutę przed końcem Łukasz Dunikowski zdołał wyprowadzić drużynę na prowadzenie. Warszawa jednak nie powiedziała ostatniego słowa. Ponownie przypomniał o sobie Jakub Szustak, trafiając dwukrotnie zza linii  6.25 dając w ten sposób 1 punktowe prowadzenie gościom. Po stracie Marcina Biranowskiego Dojlidy zmuszone były faulować, co ostatecznie dało im możliwość oddania ostatniego rzutu. Niestety odległość okazała się zbyt duża nawet dla Maćka Wróbla.
   W ten sposób goście z Warszawy wrócili do domu z kompletem punktów, a Dojlidom nie pozostało nic innego jak przygotować się na niedzielne spotkanie z Płockiem.

Czytaj również artykuł w serwisie Gazeta.pl: kliknij oraz na portalu PodlaskiSport.pl: kliknij.

UKS Dojlidy Białystok vs UKS Ochota Warszawa 87:89 (14:26; 23:23; 28:17; 22:23)

Punkty Dojlidy: Sołtan 30, Dunikowski 17, Dębicki 10, Wróbel 3, Waleszczyk 0 oraz Biranowski 22, Komenda 5.
Punkty Ochota: Szustak 25, Gorzelnik Jakub 21, Gorzelnik Kamil 10, Korczynski 9, Dilarczuk 8, Dorowolski 8, Felbur 2, Rowalski 2, Konior 2.